Pod koniec marca zrobiliśmy sobie tripa dwudniowego do Szczecina. Początek podróży 5:53, jeszcze ciemno. Wchodzimy na pokład pociągu a tam pełen wypas, kulturka i czysto! Trochę nie nasze klimaty, chcieliśmy przedział na 8 osób, bo akurat tyle nas było. Usiedliśmy parami, wyspaliśmy się i jak dojechaliśmy byliśmy pełni energii na zwiedzanie miasta. Najpierw jednak odnieśliśmy plecaki do hostelu.
#zkija
ed sheeran
kosicka, ukryta fanka
hipster
cara mia
bazylika św. Jakuba
takie tam z pompą
baszta siedmiu płaszczy
Padało więc poszliśmy na Bosmana do knajpy o nazwie ‚na kuńcu korytarza’.
filharmonia
22 piętrowy Pazim z punktem widokowym
Idąc tym mostkiem spotkaliśmy pewnego jutubera, który zrobił filmik o 25 rzeczach które go wnerwiają w Szczecinie, to nie przypadek.
zegar kulowy
Zmęczeni ciągłym chodzeniem po mieście poszliśmy do Muzeum Narodowego.
wyrośnięty Szymon
Potem zboczyliśmy do muzeum sztuki współczesnej.
Było mnóstwo ciekawych a zarazem przerażających zakamarków np. z iti goł hołm albo filmikiem obrazkowym z nieco dziwną czarno-białą fabułą.
Po drodze wstąpiliśmy do lokalu zaaranżowanego w stylu marynarskim, który nazywał się Orsola. Serwowali tam różne słodkości oraz desery lodowo-jogurtowe. Nie mogliśmy tam nic nie kupić!
RYBAREX wygrał konkurs na najlepszą nazwę polskobrzmiącą dla restauracji.
dwa światy
na Wałach Chrobrego
#oldschool
Mogliśmy nawet przepłynąć się wirtualnym statkiem!
prawosławna cerkiew św. Mikołaja
pod pomnikiem Czynu Polaków
spacer po Jasnych Błoniach
teatr letni ze sceną amfiteatralną