Trip do Gdańska był bardzo udany. Dotarliśmy tam PolkimBusem i spędziliśmy tam 3 dni. Słońce towarzyszyło nam praktycznie cały czas. Wybraliśmy się też pociągiem do Sopotu i promem na Hel.
Odwiedzając sklepik zobaczyliśmy takiego oto kota. Spytałam po ile, sprzedawca wycenił go na 3 tysiące.
Jeszcze tego samego dnia wybraliśmy się do Sopotu, ale nie na molo.
Takie chmury to rzadkość.
Dnia drugiego popłynęliśmy na Hel. Sprawdziliśmy, że jakbyśmy mieli pojechać pociągiem, zajęło by to 3 godziny, natomiast promem tylko 2. Bilet ulgowy kosztuje od osoby 25 zł. Trochę drożej niż pociągiem, ale za to jest przygoda. Kursy są 3 dziennie tylko, to jedyny minus. Widoki przepiękne.
Welcome to Hel.
Ciekawy bilboard.
Przeszliśmy się na cypel po drodze odwiedzając ciekawe Muzeum Obrony Wybrzeża…
i bunkry też.
Już zaczęło się ściemniać i robić zimno więc postanowiliśmy wrócić do Gdańska.
W dniu wyjazdu poszliśmy jeszcze do Muzeum Historycznego Miasta Gdańsk.
Widok z ratusza.
Niby pita, knysza, ale jedna z lepszych jakie kiedykolwiek jadłam. Dwupiętrowa restauracja Lezzetli nie dość że wyrojeniem odróżniała się od reszty to i atmosferą.
Hostel nasz mieścił się 10 minut od ulicy Długiej w Gdańsku, więc wszędzie było blisko.